Translate

2014/11/05


Filtry przeciwsłoneczne to jeszcze do niedawna produkty praktycznie nieużywane przez większość z nas, może z wyjątkiem filtrów do ciała, których używamy przed opalaniem się. Mało kto stosuje przez caly rok, lub nawet tylko w lecie, na codzień ochronę przeciwsłoneczną twarzy. Myślę, że oprócz kosmetyczek, blogerek i osób czytających blogi kosmetyczne, świadomość na ten temat jest w dalszym ciągu niewielka. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że promienie UV docierają do nas przez cały rok i to nawet podczas pochmurnej pogody. Mało kto ma świadomość, że filry UV chronią nie tylko przed rakiem skóry ale równiez zapobiegają przedwczesnemu starzeniu sie.

Ja osobiście nie jestem wyjątkiem i jeszcze do niedawna żyłam w nieświadomości w tej kwetii, a filtry włączyłam do mojej codziennej pielęgnacji dopiero około 2 lat temu. Moim pierwszym  i jedynym przez długi czas kremem do twarzy z wysokim filtrem przeciwsłonecznym był Avene Very High Protection Cream SPF 50+. Bardzo polubiliśmy się z tym produktem i do dziś jest to mój ulubieniec.


Avene Very High Protection Cream chroni przed promieniami UVB i UVA. Dzięki zawartości wody termalnej Avene krem odżywia i wygładza nasza skórę. Nie zawiera filtrów chemicznych. Krem zawiera również Pre-tokoferyl, prekurson witaminy E, która chroni nasza skorę przed działaniem wolnych rodników oraz wyciąg z pestek dyni.

Krem ma delikatną teksturę i łatwo rozprowadza się na twarzy. Delikatnie bieli, ale ja kocham ten efekt. Ale co najważniejsze, krem odmładza. Nawet gdy moja skóra jest akurat w gorszej kondycji, jest przesuszona, szara, po nałożeniu Avene SPF 50+ od razu mozna zauważyć efekt nawilżenia, rozświetlenia i zmiękczenia rysów twarzy. Gdzieś czytałam, że aby krem z filtrem mógł spełnić swoje zadanie, musimy go nałożyć spora ilość, około łyżeczki, wówczas ta ochrona wynosi faktycznie SPF 50. Jeżeli nałożymy mniejsza ilość, ochrona jest proporcjonalnie mniejsza, i jest wtedy tak, jak gdybyśmy użyli filtru SPF 30 czy jeszcze słabszego, w zależności od ilości, jaką użyjemy. Ja używam go po prostu tak jak zwykłego kremu, ani więcej, ani mniej, choć musze przyznać, że próbowałam nakładać większą ilość z równie dobrym efektem, poniewaz krem bardzo dobrze się wchłania i nie pozostawiana twarzy tłustego filmu. 
Produkt posiada bardzo wygodne i higieniczne opakowanie z pompką, nadaje się oczywiście pod makijaż, nie waży się na twarzy, nie roluje. Skóra po nim bardzo ładnie wygląda. Kosmetyk ma dobry skład, bez parabenów i alkoholu.



Ponieważ "lepsze jest wrogiem dobrego", prawdopodobnie nie szukałabym innego kremu z filtrem, gdyby nie przypadek. Akurat przed wyjazdem do Polski na urlop potrzebowałam zamówić kolejne opakowanie. Niestety, co się prawie nigdy nie zdarza, przesyłka zaginęła gdzieś po drodze. A ponieważ nie umiem już żyć bez kremu z filtrem, pobiegłam do Boots, gdzie okazało się, że Avene jest akuart niedostępny i byłam zmuszona wybrać jakis inny kosmetyk z filtrem. Zdecydowałam sie na La Roche-Posay Anthelios XL  SPF 50+ Comfort Cream.

Według producenta krem zapewnia bardzo silną fotostabilną ochronę przed promieniami UVA/UVB. Dostarcza wyjątkowego uczucia komfortu. Nie pozostawia śladów, jest bez parabenów, bezzapachowy, wodoodporny. Posiada nawilżającą, bogatą konsystencję, nietłustą i nieklejącą się. W składzie zawiera system filtrów Mexoryl XL i Mexoryl SX, olejek fotostabilizujący Eldew, extrakt z Senna Alata oraz wodę termalną. 


Ponieważ slyszałam o nim wiele pozytywnych opinii na kanałach youtube, byłam raczej pewna, że będę zadowolona. Niestety tak sie nie stało. 

Nalożyłam go w identyczny sposób, w jaki używam Avene SPF 50+. Niestety juz podczas nakładania zauważyłam sporą różnicę na niekorzyść LRP, mianowicie krem ma bardzo sucha formułę, bardzo szybko schnie, staje się "tępy" i trudny do rozsmarowywania. Ponadto moja twarz stała się bardzo tłusta i tłuszcz ten nie zamierzał wsiąknąć. Nie zanotowałam też wrażenia złagodzenia zmarszczek czy odmłodzenia, a wręcz przeciwnie- efekt tłustej twarzy powodował, że wyglądała ona na zmęczoną i starszą a zmarszczki zamiast złagodzone były uwypuklone.

Po pierwszym zastosowaniu byłam bardzo zniechęcona i zdecydowałam się produkt używać tylko na dekolt. Jednak dałam mu kolejną szansę, tylko że znacznie zmniejszylam ilość kremu nakładaną na twarz i muszę przyznać, że bylo lepiej. Po prostu należy go nakładac niewielkie ilości i wtedy jest ok, nie wiem tylko czy ochrona przeciwsłoneczna jest wówczas wystarczająca.

Podsumowując, ja z pewnością pozostanę wierna Avene Very High Protection Cream (lub emulsji- ponieważ ja kupuję oba te produkty na zmianę i sa prawie identyczne, emulsja ma troche rzadszą konsystencję). La Roche Posay Anthelios moim zdaniem nie sprawdza się tak dobrze.

A jakie są Wasze odczucia na temat powyższych produktów?


Categories: ,

0 komentarze:

Prześlij komentarz